16 grudnia 2011

przystanek

...

Sensem życia jest życie samo.




Leżę. No prawie. Siedzę w łóżku z wyciągniętą lewą nogą. Obolałą, tętniącą swoim niezależnym życiem z powodu skręcenia w kostce, wedle diagnozy Marty w gabinecie rehabilitacji, naderwania skokowego i piszczelowego lewego. Konsekwencje obrzmiałe i chodzić nie mogę, a kalendarz wypełniony ukochaną pracą od rana do wieczora. Trzeba leżąc wierzyć w cud regeneracji ciała, choćby nie wiem, co się działo, to dzieje się z ważnego powodu, bo energia nie może płynąć, bo ... nie wiadomo skąd jej nadmiar, bezmiar, i niekontrolowany gwałtowny przepływ. Mam ochotę kłócić się z większym. Nie mogę oprzeć się pytaniu: co chcesz mi powiedzieć, czego mam się nauczyć, co mam zrobić inaczej, skoro na tej drodze potknęłam się mocno i boli ciało i dusza, albo ego. Kto to wie? Łzy płyną równolegle do ilości rozżalonych myśli. Taka już ich natura. Cóż zrobić? Okiełznać! Mądrość drzemie cichutko i przygląda się emocjom. Skoro potrzebują się wyhasać i wytrzepać mnie od środka, to nie spiera i zgadza się na taniec dnia. Jest co jest, niezależnie od ilości pretensji i pytań. I pachnie maść żywokostowa z kasztanowcem i z czarcim pazurem. Brzmi doskonale. Czarowanie trwa.

Wiesz co? Do Ciebie mówię kochany. Wiem, że mnie słyszysz, zanim wypowiem te słowa. I zanim napiszę. Zwykle wykłócam się z Tobą, aż do bólu. Jeśli sobie myślisz, że dziś będzie tak samo, jak zwykle, to cię zaskoczę. Dziś będzie inaczej. Dziś zrobię masaż stopy i kąpiel z solą i długo będę spać. Odpocznę. A jeśli coś we mnie będzie chciało płakać to popłaczę. Dla twojej i mojej radości oczyszczenia z nadmiaru soli.  Dziś dziękuję za przystanek z ławeczką i z widokiem na łąkę pełną chabrów i stokrotek. I za motyle też Ci dziękuję. Bo wiesz, jak kocham motyle, prawie tak samo, jak wiatr we włosach i piasek pod stopami. Wierzę, że w ramach niespodzianek losu trzymasz w zanadrzu kaskadę cudownych doświadczeń, piękniejszych od marzeń z Mapy Marzeń i snów wyśnionych, takich , których nawet nie potrafię sobie wyobrazić. I jeśli dasz się przytulić to tulam Cię mocno, jak przyjaciela, na dobranoc.

W tym moim maleńkim zaułku ciszy, gdzie przez zakurzone okna bez firanek i roletek świat zagląda ciekawie i pyta o nastrój świąteczny, usłyszałam piosenkę w radio. To było reakcja nieodpartego przyciągania. Prostota dźwięków układająca się w splot luźnych wrażeń, z chwili na chwilę zmieniający swoją barwę, siłę. Ulubione  subtelne falowanie przypieczętowane tajemniczym akcentem otwierającym okno ciszy, kiedy puszczone wolno energie tańczą jeszcze długo i miękko. 
Potem zobaczyłam barwny teledysk. I postanowiłam zatrzymać tę szczególną chwilę na dłużej.




______________________________

...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz