20 grudnia 2011

jak w domu

...




Ciepło. Chyba z powodu ciasteczek imbirowych, które wypiekam etapami w ramach budowania nastroju świątecznego w mieszkaniu. Czuje sie zobowiązana, albowiem zapowiadają się święta w towarzystwie dzieci, więc nie tylko pragnę je sobie jak najlepiej wymarzyć, ale i podziałac na survivalowym gruncie, czyli stworzyć Coś wyjątkowego z Niczego. Wzywam na pomoc kreatywność, poczucie humoru, dystans i działanie. Motywatorem jest zalążek domu, jaki tworzymy spędzajac wspólnie czas, stwarzajac Nowe i praktykujac znane nam: kolacja, gry, spacer, filmy, rozpakowywanie prezentów, śniadanie, zapach igliwia, smak barsczu czerwonego.

Spędziłam kilka godzin w towarzystwie koleżanek piekąc pierniczki i kolędując, co oznacza: gadając, podśpiewując, wykrawając serduszka, gwiazdki, księżyce i czterolistne koniczynki. Aromatyczne ciacha czekają na swój moment i jeszcze mi chodzi po głowie lukrowanie, tylko czas, ten czas wykrojony z wieczorów i nocy niech ze mną współpracuje. Na rzecz upominków dla przyjaciół i znajomych i na rzecz prezentów dla bliskich, i jeszcze coś specjalnego, ale o tym narazie cicho sza. Specjalne Coś lubi więcej ciszy na dopieszczenie, bo jest wyjątkowo ważne.

Pojawiają się pierwsze prezenty. Ciepły szal, łakocie, kuchenne gadżety a nawet ładne przyziemne marzenia. Choćby zestaw okrągłych pojemników z mocno czerwoną pokrywką do kuchni, a kuchnia  z szafkami białymi 'postarzanymi' czyli przecieranymi. I do tego szarości i zgrabny parapet jednolity z blatem do robienia ciasteczek patrząc na świat za oknem, czyli zielony las. Wzięło mnie dziś i wczoraj na precyzowanie wizji, bo chodzę wolniej na dwóch nie kuśtykając, więc i moje myśli płyną wolniej, uważniej, w rytm kroków.




________________________________

foto Google

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz