07 kwietnia 2012

śniadanie z kangurami

...

No worries, mate!



W odpowiedzi na pytania, w którą stronę iść, otrzymałam zaproszenie na śniadanie z kangurami. Pomyślę o tym później, a teraz poczytam, na sen.

(w kilka godzin potem)

A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój. Popłynęły na podsumowanie minionych trzech dni słowa piosenki kojarzącej się z Piwnicą pod Baranami. Dlaczego właśnie z Piwnicą? Nie wiem i nie będę dociekać w tej chwili. Chcę napisać, że czytam pochłaniając, jak słodkie z bakaliami, nieco czerstwe, pyszne i syte bułeczki, które potrzebują czasu na spałaszowanie, które chcą być delektowane. Zatem delektuję się Australią czytając, patrząc na okładki książek wypełniające coraz bardziej moja wyobraźnię. Australia Tomalika i jego kwiaty, które rodzą się z ognia, leży na szafce nocnej od czasu, kiedy tą szafkę wstawiłam do sypialni, od ponad trzech miesięcy. Śniadanie zaproponował mój syn Oskar w ramach prezentu króliczkowego. Przenikliwość starszego, już dorosłego dziecka, wzbudza we mnie wielką czułość i wdzięczność.

Czytając, byłam już w Górach Błękitnych od lasów eukaliptusowych na stromych zboczach, podróżowałam koleją Great Western Highway po krainie zwanej outback, przez Adelajdę aż do Perth, jeździłam terenówką po wertepach Broken Hill,  poznawałam wszechobecne latające, pełzające gady i robale, a potem błądziłam kilometrami po malowniczych uliczkach miasta i w porcie Sydney. Czeka zaproszenie do stolicy kraju, Canberry, co budzi ciepłe emocje z powodu kobiety, o której opowiedział mi przed laty znajomy z Melbourne, o zjawiskowo pięknej Gaille. Można zakochać się z powodu brzmienia samego imienia:) Poza tym ciekawam miasta, które z jakiegoś powodu jest centrum politycznym, tego dalekiego kraju, gdzie ma swoją siedzibę prime minister Julia  Gillard. Gdzieś  po drodze znajduje się znajome i ukochane miasto Melbourne oraz środkowa czerwona  pustynna Australia, sekretny przedmiot pożądania - cel.

No worries, mate!

Śniadanie z kangurami... Nie jest to mistrzostwo podróżniczej beletrystyki, jest to relacja z podróży zaspokajająca ciekawość, wzbudzająca uśmiech, ba, nawet głośny śmiech często rozbrzmiewa w ciszy mieszkania, albowiem autor ma doskonałe poczucie humoru także na swój temat, i  wreszcie, jest to książka powstała z miłości do Australii jako takiej, i z pasji podróżowania. Autor zafascynowany pięknem tego kraju, otwartą postawa ludzi, innością, podkreśla egzotyczność jego natury na każdym kroku, opowiada anegdoty o miejscach pustynnych, zamieszkałych, o historycznych faktach, o zmianach, o ludziach. Przyjemna lektura, do której doskonałym dodatkiem mogłyby być fotografie wzbogacające wyobraźnię. I duża mapa geograficzna :)



________________________________
foto google

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz