30 listopada 2011

snuję nić

...

Pająku...
Utkaj mi świat, w którym panuje pokój.
Pokaż całe stworzenie w sieci,
rozwijającej się przed moimi oczami.




Odeszła moja mama - czytam w smsie.
Myślałam o Tobie od wczoraj - odpowiedziałam. - Przejeżdżałam nieopodal przypadkowym autobusem i przyszło pragnienie, żeby się spotkać, jutro, pojutrze.
Ot, zbiegi okoliczności i nieoczekiwany splot zdarzeń.
Spotkanie przesuwa się w czasie, niejako samo. Rośnie siła wspierająca aniołów i przyjaznych dusz? Wierzę mocno, że stamtąd płynie jak światło słońca.

Zdałam sobie sprawę patrząc dziś przez okno na wieżę kościoła i korony drzew w nie-moim ogrodzie, że pada deszcz. Kapuśniaczek. Delikatnie spada z nieba, ledwie zauważalny. I kolejna myśl, że tegoroczny listopad był taki nielistopadowy. Gdzie ów przysłowiowy deszcz, który o szyby dzwoni jesienny?  Nie dzwonił, nie szeleścił, nie moczył! Nie było powodów do snucia planów o zakupie kaloszy, czy też poszukiwania zawieruszonych parasolek. Dziwny ten listopad, dokładnie taki, jaki mi się podoba, spełnia oczekiwania, wpisuje się w możliwości garderoby w życiu w zawieszeniu pomiędzy: kilka wieszaków i prawie trzy komplety, płaszcz, jakby zimowy, i kozaczki. Pięć tygodni funkcjonowania pokazuje, że tyle wystarczy (kosmetyki i bielizna proporcjonalnie). 

Oprócz wieży kościoła na drugim planie widać przez okno w znajomym ogrodzie pierwszy plan: korony opustoszałych drzew.  Zrzuciły liście. Przypomniałam sobie, że pewnego dnia były małymi sadzonkami. Czternaście, trzynaście lat temu. Tak jakoś w ten deseń. Czas płynie i niektóre rzeczy nie zmieniają się, zaś wszytko inne zmienia się. Nieodwracalnie, kategorycznie! Co jakiś czas wracają do mnie słowa, jak zaklęcie: TO MINIE!
Jeszcze przed chwilą z okna autobusu dostrzegłam miedzy drzewami lasu zarysy szkoły, do której przez 6 pierwszych lat uczęszczali Oskar z Kają. Dzień w dzień. I znów jak mantra: minęło! 

To minie!

Zajrzałam do mieszkania. Inwazja mężczyzn i ulubionych, miękkich kolorów. Czerwony jest inny, intensywny, mocny, głęboki, piękny. Podziwiam w zamyśleniu, że praca wre, a miejsce szlachetnieje. To minie!

I jeszcze przed oczyma ptak spomiędzy gałęzi drzew. Wypatrzony, a nawet zapatrzony. Nie widział mnie, że patrzę, jak czyści skrzydełka i brzuszek i kuperek też. Kilka muśnięć i otrzepywanie, jak wytrzepywanie koca z okruchów trzepotanie całym ciałem. Tylko kolory upierzenia migotały i pierzasty czubek na łebku: zielony, niebieski, brązowy. Taki był sobie nieduży a niemały kolorowy ptak zajęty sobą. Wzór zaangażowania w Tu i Teraz.

G'woli wyjaśnienia, co oznacza podróżowanie przypadkowym autobusem. Chwilowo pomieszkuję w domu przyjaciół na południu miasta tzn. tuż za jego granicami, do mieszkania jadę na północne obrzeża, a czasem odwiedzam koty na zachodnim krańcu. Notabene, na każdym z tych krańców rozciąga się las. Pachnie niebiańsko. Codziennie spaceruję, w praktyce 'wydeptuję', a wyższą konieczność transformuję w luksusową przyjemność, co najmniej kilka kilometrów, czasem więcej. Zapach żywicy, widok zachodzącego albo wschodzącego słońca uskrzydla mnie, a w  międzyczasie przesiadam się z autobusu do autobusu. Z każdego krańca trzeba dojechać do centrum, gdzie krzyżują się różne możliwości, a niektóre kursy mają przedziwną trasę. Wczoraj miałam wsiąść do znajomej 19stki i nie zauważyłam, że podjechała 5tka, która jest szczególnym, rzadkim rodzynkiem komunikacyjnym w moim mieście - jak autobus wycieczkowy. To właśnie w ten sposób przypadkowe autobusy kreują przypadkowe sytuacje, które inicjują przypadkowe pomysły. Jako, że nie ma przypadków to... ciągiem dalszym zajmę się kiedy indziej.

Innym interesującym zbiegiem okoliczności, który przyprawił mnie o uśmiech głębokiego i nieco rozbawionego zadowolenia, jest nominacja skarbnika w nowo powstającym stowarzyszeniu, o którym jeszcze będzie dużo i głośno. Skarbnik w kontekście wielu splotów okoliczności brzmi zjawiskowo, magicznie, czarodziejsko. A kiedy usiadłam na świeżo położonej podłodze w sypialni pod lawendową ścianą, poczułam świeże i czyste, jak wiosenny deszcz, jeszcze nie nazwane, uczucie. Zupełnie czyste, moje, świetliste coś.




________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz